...czyli jak wyznaczać granice dziecku.
Jak słusznie niedawno zauważono jestem młodą mamą, z krótkim stażem. Moja córka ma 1,5 roku, może nie mam tak dużego doświadczenia w wychowywaniu jak inne matki. Wiem jednak jedno. Moja córka nie zna przemocy. Nigdy nie dostała klapsa, mam nadzieję też, że nie okażę się słaba psychicznie i nigdy tego klapsa nie dostanie.
Mówiąc bicie i przemoc mam też na myśli klapsy. Mam na myśli wiele innych aspektów, takich jak przemoc słowna, jak poniżanie dziecka, jak wciskanie siłą łyżki z papką do jego ust. Przemoc to nie tylko bicie. Przeglądając grupy społecznościowe, czy fora internetowe często spotykałam się ze stawianiem znaku równości pomiędzy nie biciem dziecka a bezstresowym wychowaniem. Zastanawiam się, czy w ogóle istnieje coś takiego jak bezstresowe wychowanie?
To, że dziecka nie biję i nie krzyczę nie oznacza, że na wszystko jej pozwalam a dziecko wchodzi mi na głowę. Moja córka ma jasno stawiane granice. Z racji wieku nie jest ona jeszcze na etapie poważnych rozmów. Moje niezadowolenie z jej zachowania okazuję krótkim i stanowczym "nie wolno". Mówię stanowczo ale nie podnoszę głosu, nie krzyczę na nią. Nie wyładowuję na niej swoich emocji i zdenerwowania. Jest to krótki przekaz - nie wolno.
Maja miała krótki etap bicia. Robiła to nieświadomie, zarówno w zabawie jak i w nerwach. Biła po twarzy. Trwało to na szczęście krótko, myślę, że dzięki temu, że jasno przekazywałam jej informację, że nie wolno. Bez zbędnego udawania, że mama płacze, że mamę boli, że mamie przykro. Jest za mała, by to zrozumieć. Z pewnością, gdy sprawi mi w przyszłości przykrość, również ją o tym poinformuję.
Każde dziecko przechodzi przez etap sprawdzania rodziców i badania, gdzie są granice. Maja też to miała. Właściwie to nadal trwa ale mniej nasilone. U nas problemem było np. uderzanie zabawką o telewizor. Wiem, że mnie tym sprawdzała, bo przestawała, gdy wychodziłam z pokoju. W tym przypadku też pomogło stanowcze- nie wolno. Nie krzyczę na nią, bo to nie jest wina i problem dziecka, że rodzic nie potrafi pohamować emocji. Nie mówię jej też, że jest niedobra. Nawet jeśli krzyczy, rozrzuca coś, czy robi mi na złość. Nie mówię tego, bo ona nie jest niedobra. Ona poznaje świat. To, że jej zachowanie czasem bywa niedobre, nie oznacza, że ona sama taka jest i będę jej to powtarzała całe życie.
Bicie dziecka, czy każdy inny przejaw przemocy wobec niego jest dla mnie oznaką słabości rodzica. Nie masz argumentów, nie potrafisz poradzić sobie z własnym dzieckiem, nie potrafisz wyegzekwować od niego dobrego zachowania - więc bijesz. Wierzę w to, że ja słaba nie będę, chcę w to wierzyć, bo uderzenie mojego dziecka będzie dla mnie ogromną życiowa porażką. Nie chcę jej nigdy tak upokorzyć i poniżyć.
Jest wielu dorosłych ludzi, którzy dają dzieciom klapsa. Są to ludzie, którzy sami w dzieciństwie byli bici. Z czego to wynika? Moim zdaniem z jednej zależności - bicie uczy bicia. Bicie uczy, że nie rozwiązujemy problemów rozmową, dyskusją czy nawet kłótnią. Uczy, że gdy masz z kimś problem- uderz go. Wielu dorosłych ludzi pisze na forach, że było bitych i dzięki temu wyrośli na porządnych ludzi. Ja sobie myślę, że mieli oni ogromne szczęście, że na nich wyrośli i nie było to dzięki biciu a pomimo bicia.
Podsumowując - jest wiele metod nauki dziecka dyscypliny, które nie wiążą się z karami cielesnymi. Dla mnie najważniejsza jest rozmowa z dzieckiem. Jeśli dziecko zrobiło coś źle, powiedz mu o tym. Wytłumacz mu dlaczego to zachowanie Ci się nie podoba i czego od dziecka oczekujesz. Daj mu czas na przemyślenie i w konsekwencji na zrozumienie. Biciem nie wytłumaczysz dziecku nic. Może tylko tyle, że jak zrobi coś złego to ma się bać rodziców, bo mu się dostanie. Ja chcę, żeby moja córka mnie kochała i szanowała ale nie bała się mnie. Chcę, żeby mi ufała i w przyszłości sama do mnie przyszła zwierzyć się, nawet z tych nieodpowiednich czynów. Czy mi się to uda? Nie wiem. Wiem jedno, stanę na głowie, zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby mi się udało.
Pozdrawiamy.