Kilka słów o małym wyścigu szczurków.
Wczoraj cały dzień zastanawiałam się, czy o tym pisać. Temat kontrowersyjny i wzbudzający sporo emocji, zauważyłam to dzisiaj na mojej ulubionej facebook'owej grupie :). 'Bohaterkami' dzisiejszego postu będą mamy, które nie mogą się doczekać, kiedy dziecko dorośnie do pewnych rzeczy i siłą pewne fakty przyspieszają, zapominając jednocześnie o zdrowiu tych bezbronnych najmłodszych.
Zacznę od mojego ulubionego tematu- rozszerzanie diety. Czytacie trochę? Nie mówię o internetowych bredniach tylko o rzetelnych naukowych publikacjach. Jeśli czytacie, to wiecie na pewno, że dietę rozszerzamy po 6 miesiącu życia, bez względu na to, czy dziecko karmione jest piersią czy mlekiem modyfikowanym. Dlaczego więc tego nie stosujecie? Dlaczego nie możecie się doczekać, kiedy dać dziecku cudowną papkę ze słoiczka? Przecież robicie swoim dzieciom krzywdę! Czy jest ktoś na tyle mądry, że potrafi mi to wytłumaczyć? Moim hitem, jeśli mogę to tak nazwać jest królująca w sieci matka, która karmi papką swoje, na oko dwu, trzymiesięczne dziecko. Karmi je na leżąco! Z telefonem na głowie! Tak. Przykleiła sobie taśmą telefon na czoło, na którym leciały jakieś bajeczki. Po co? Po to żeby dziecko zjadło super marchewkę ze słoiczka. Tylko tak na prawdę kto tego potrzebował? Dziecko czy matka? Oczywiście matka, bo dziecko w tym wieku potrzebuje jedynie mleka. No i mądrej mamy... Nie przekonują mnie wasze argumenty, że intuicja matki jest najważniejsza, i że matka sama wie najlepiej co i kiedy dać swojemu dziecku. Czy jesteś pewna, że intuicja powie ci, kiedy jelita twojego dziecka gotowe są na stałe pokarmy? Śmiem wątpić. Nie przekona mnie też argument "moje dziecko już jadło i jakoś żyje". Droga mamo, jeśli szczytem twoich ambicji jest to, że twoje dziecko jakoś żyje a nie to, że jest w pełni zdrowe to nie mamy o czym rozmawiać. Do czego możesz doprowadzić? Do problemów trawiennych dziecka, w przyszłości nawet do choroby nerek. Nie będę dzisiaj pisała o dawaniu dzieciom cukru i soli bo to temat rzeka i raczej na osobny post.
Jakiś czas temu dołączyłam na facebook'u do społeczności 'beka z mamuś na forach'. Już pierwszego dnia zaczęłam tego żałować. Nie dlatego, że ze społecznością jest coś nie w porządku, raczej z tymi matkami, których wpisy są publikowane. Czy naprawdę matki są tak (delikatnie mówiąc) niemądre? Zaczęło się od sadzania na nocnik pięciomiesięcznej dziewczynki. Tak się w duchu zastanawiałam, czy to dziecko już siedzi? Chyba nierealne. W takim razie czy są nocniki, na których można leżeć? Chyba też nie. Jak więc ona to robiła? Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. Wiem jedno, takie małe dziecko nie panuje jeszcze nad swoimi zwieraczami, w związku z tym, nie powie ci też, że mu się chce. Wiesz do czego możesz doprowadzić? Do zastraszonego dziecka, które za jakiś czas będzie czuło, że nie powinno załatwiać się w majtki, bo mama oczekuje już czegoś więcej. Tyle, że twoje dziecko jeszcze nie potrafi zapanować nad pewnymi sprawami. Wiesz co będzie czuło? Poczucie winy, bo biednie nie potrafi sprostać wygórowanym ambicjom mamusi. Tego chcesz? Myślę, że nie więc lepiej przystopuj, dopóki nie jest za późno.
Widziałam też zdjęcie dziecka trzymiesięcznego, które stało trzymane za rękę. Raczej było siłą postawione i przytrzymane ręką. Co robi w tym czasie mamusia? Cyka zdjęcia i przeszczęśliwa wrzuca je na swojego fotobloga. bo przecież trzeba się pochwalić, jakie to już duże dziecko. Serio, lubicie się chwalić, tym, że rujnujecie dzieciom kręgosłupy? Tym, że robicie im krzywdę? Ja bym sie raczej wstydziła. Co z przedwczesnym sadzaniem? Po co sadzasz dziecko i obkładasz dookoła poduchami, żeby nie fiknęło a potem robisz zdjęcia? Bo przecież na fb tzeba się pochwalić. Po co to robisz? Przecież skoro twoje dziecko samo jeszcze nie usiadło, oznacza to tylko jedno - nie jest na to jeszcze gotowe. Marzy ci się bieganie potem na rehabilitacje? Tylko, że to nie ty do końca życia będziesz miała problemy zdrowotne.
Jest też inny rodzaj matek, tych to już w ogóle nie rozumiem. Płaczącemu dziecku, bo ma kolkę nie dadzą lekarstwa, tylko przeleją nad nim wosk, albo wytrą twarz gaciami ojca... O tych jednak wolę nie mówić, bo jeszcze mi się kołtun zrobi, a nie chcę myć twarzy pomywakiem :D (sarkazm).
Wiem, wiem, świata nie zbawię, nie mogę też mówić innym jak mają wychowywać swoje dzieci. Tyle, że ciężko przechodzi się obojętnie obok takich sytuacji, kiedy ewidentnie widać, że matka robi dziecku krzywdę. Dlaczego? Może im się nudzi? Może rok macierzyńskiego to za dużo? Nie wiem. Nie rozumiem i nie zrozumiem. Dla tego typu mam, jedna rada ode mnie - myślcie długofalowo. To, że teraz twojemu dziecku coś nie szkodzi, nie znaczy, że skutki twojego zachowania nie odbiją się na jego zdrowiu za kilka, kilkanaście a nawet kilkadziesiąt lat. Niestety tak się kończy większość przypadków. Niestety nikt później nie łączy problemów zdrowotnych dorosłego życia z błędami matek, popełnianych w pierwszych latach życia dzieci. Nie spełniajcie waszych wygórowanych ambicji za pomocą dziecka. Dziecko nie jest też zabawką czy małpką w zoo, którą możecie chwalić się na portalach jak jakimś trofeum. W dodatku robiąc mu przy tym krzywdę... Owszem, ja też dodaję zdjęcia swojej córeczki ale wiesz co? Robię to z głową, tak, żeby jej w żaden sposób nie ośmieszyć i nie robić jej krzywdy zarówno fizycznej jak i psychicznej. Radzę wam to przemyśleć, bo potem będzie za późno.
Pozdrowienia od szczęśliwej Mai, której rodzice pozwalają rozwijać się we własnym tempie. Wszystkim w gorącej wodzie kąpanym 'mamusiom' dziękuję za bycie moją dzisiejszą inspiracją.
Zapraszam na mój facebook'owy fanpage: Mama tata i reszta swiata
Od razu przychodzą mi na myśl matki (i ojcowie, bo obydwoje grzeszą tak samo) noszące dziecko (noworodki!) w słynnych wisiadłach baby bjorn, przodem do świata.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, coś słyszałam o tych nosidłach, jakieś złe opinie :)
UsuńNóż się w kieszeni otwiera...
OdpowiedzUsuńMasakra...
Fakt, ciężko się czyta, pisało się równie ciężko, bo temat trudny i przede wszystkim bardzo przykry.
Usuń